czwartek, 18 września 2014

Sabanci Üniversitesi and Basic Turkish



Od samego przyjazdu do Stambułu, nowo poznani Turcy spoglądają na mnie z nienaturalnie dziwnym (i nieuzasadnionym) respektem, ze względu na dwie rzeczy. Pierwszą z nich to moje pochodzenie. Drugą to uniwersytet, na którym studiuję. 
Sabanci Üniversitesi jest uważany przez Stambulczyków, jako najbardziej prestiżowy uniwersytet tutaj. Mając za sobą kilka dni zajęć i patrząc na ich poziom, mam wrażenie, że pokrywa się to z rzeczywistością. Rozmiar kampusu jest wprost proporcjonalny do wielkości Stambułu. Zajeżdżając tam pierwszy raz, czułem się podobnie, jak podczas moich pierwszych dni w tym mieście. Modernistyczna architektura, dużo pustej, ale zielonej przestrzeni, szereg kawiarni (w tym Starbucks!), sklep, stołówka z bardzo dobrym tureckim jedzeniem, księgarnia. Doskonale wyposażone Centrum Informacji Multimedialnej i portal internetowy, za pomocą którego przesyłane są dane między wykładowcami, a studentami. Wszystkie zajęcia po angielsku. Jedynym minusem może być jego położenie. Niestety oddalony jest od centrum o jakąś godzinę drogi. Wbrew pozorom nie stanowi to jednak większego problemu, gdyż uniwersytet podstawia specjalne połączenia autobusowe z Kadikoy i Taksim (dwóch centralnych dzielnic). Poza tym dwie godziny w miejskim transporcie to doskonała okazja do poznania ludzi dla kogoś, kto dopiero co się tutaj wprowadził. Można też skorzystać z towarzystwa Turków, którzy chętnie pomogą w walce z wymówieniem trudnych tureckich zwrotów. 
Turecki bowiem to temat, do którego podchodzę jeszcze z dużym dystansem i lękiem. Wydaje mi się być niesamowicie trudnym do opanowania językiem. Język, który nagle w XX w., niemal całkowicie zmieniony ("oczyszczony") przez specjalistów Atatürka (część z nich została wcześnie wysłana na literaturoznawcze studia do Francji), stanowi niezłe wyzwanie dla mnie. O ile wymowa to łatwiejsza część (niestandardowe litery podobne są do polskich sz, cz, dż… niemieckich ü, ö…), gramatyka zupełnie inna niż w językach europejskich i słownictwo, które z niczym mi się nie kojarzy, wydają mi się na tę chwilę niemożliwe do opanowania. Ale próbuję… Wczoraj powtarzałem przez pół godziny jak powiedzieć „nie mówię po turecku” i nadal tego nie pamiętam.

Since my arrival in Istanbul, Turkish that I just met, look at me with unnaturally strange and unfounded respect, because of two things. Firs of them are my origins (Poland, Europe - WOW). Second is University, where I study. 
Sabanci Üniversitesi for Istanbul citizens is the most prestigious university here. If I look at the level of classes I took during last few days, I have a feeling, that it is so. Size of campus is proportional to a size of Istanbul. When I entranced it for the first time, I felt similar as I felt during my first days in the city. Modern architecture, a lot of empty, but green space, couple of coffee shops (including the Starbucks!), a shop, count in with really good turkish food, a bookstore. Very well equipped Multimedia Information Center and an internet portal for sharing datas between students and profs. All the courses in English. The only disadvantage that we can find is a location. Unfortunately it’s located an hour far away from the city centre. However it’s not such a problem as it appears, cause there are special university shuttles from Kadiköy and Taksim (mean central districts). Moreover two hours daily in a public transport can be a perfect opportunity to meet people for someone, who just moved here. You also can use a company of Turkish, that will gladly give you a pronunciation lesson of hard turkish phrases. 
Turkish is a kind of subject thou, that made me feel a little afraid of yet. It seems for me to be terribly hard to learn. Language, that suddenly in 20th century, was completely changed ("cleaned") by Atatürk’s experts (some of them had been sent to France to study there literature), seems to be posing a real challenge for me. Although pronunciation is for me the easy part (custom letters are similar to polish sz, cz, dż… and german ü, ö…), grama that’s totally different then in European languages and vocabulary that I can’t associate with anything, seem to be impossible to learn at this moment. But I keep on trying… Yesterday I was repeating for half an hour how to say „I don’t speak turkish” and I still don’t remember that.






"anlamıyorum" znaczy "nie rozumiem"
"anlamıyorum" means "I don't understand"

3 komentarze:

  1. Bocian, nie przesadzaj, będziesz za jakiś czas śmigał po turecku aż miło! Gramatyka ma niewiele wyjątków, tylko sporo zabawy z dołączaniem końcówek... Macie tam jakiś Basic Turkish kurs? To mega pomaga!

    OdpowiedzUsuń
  2. bejb, w opisie ostatniego zdjęcia masz alamıyorum co znaczy "nie mogę wziać" aNlamıyorum "nie rozumiem" :> (jak na zdjęciu ;))

    OdpowiedzUsuń