Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 października 2014

Street Art of Istanbul

Sztuka uliczna Taksimu nie potrzbuje komentarza ani dobrej jakości zdjęć. Miłego niedzielnego oglądania-kacowania...

Street Art of Taksim doesn't need a commentary, neither a good quality pictures. Viewing these photos is the perfect remedy for a sunday hangover... Enjoy!















poniedziałek, 29 września 2014

Istanbul ArtInternational 2014

W weekend w Stambule odbyły się targi sztuki „Istanbul ArtInternational 2015”. Ogromne hale wypełnione po brzegi sztuką współczesną i przechadzający się między obrazami bogaci ludzie, zastanawiający się and tym, który będzie pasował do icy wypoczynku. Sztuka jednak na najwyższym poziomie. Kilka przykładów poniżej.

This Weekend in Istabul art trades „Istanbul ArtInternational 2015” took place. Huge halls full of contemporary art and rich people walking in between the paintings, wandering which will fit to their lounge. Art thou on the highest level. Here few examples. 



Libia Castro and Ólafur Ólafsson,
 Your Country Doesn't Exist

Ansen,
Ins and Outs

Alina Kunitsyna
Fabien Mérelle,
Stone of Madness

poniedziałek, 22 września 2014

Bosphorus and Constantinople experience



W końcu udało mi się odnaleźć odrobinę spokoju i odpoczynku od miejskiego zgiełku i tłumu turystów. Kiedy większość z nich spędzali leniwą niedzielę na jednej ze stambulskich wysp albo wyczekiwali godzinami wejścia do Hagia Sophii lub Niebieskiego Meczetu, ja postanowiłem spędzić ten dzień wpatrując się w nostalgiczny Bosfor, z ruin twierdz Rumeli Hisarı i Anatolu Hisarı - zabytków, do których ze względu na swoje oddalone położenie i niełatwy dojazd, wybiera się o wiele mniej zwiedzających.
Dwie twierdze, położone na przeciwległych stronach Bosforu, które w imię wojny, kosztowały żołnierzy i niewolników wiele godzin ciężkiej pracy, a czasem śmierć, dziś obrastają zielenią, zapomniane przez czas. Dwa historyczne zabytki, które zupełnie inaczej zostały zinterpretowane przez XXI w.
Znajdująca się po europejskiej części Rumeli Hisarı zachowała się niemal całkowicie. Wejście jest płatne 10 TL, ale ze względu na możliwości widokowe naprawdę warto. Warto też zaryzykować i jak ja to zrobiłem, unikając ochroniarzy wspiąć się na jedno z niedozwolonych miejsc (mur lub wieżę), żeby zaszyć się tam i cieszyć w samotności doświadczeniem Bosforu. Z kolei anatolijska twierdza - Anatolu Hisarı - to cień Konstantynopola, który włączony w tkankę miejską Stambułu, zyskał drugie życie. Doskonały przykład recyklingu. Trochę zazdroszczę tej Pani, która na co dzień wychodząc do ogródka, może grzebać w glebie z taką historią i tym dzieciom, które przez architekturę miejsca mają jeden z najbardziej hipsterskich placów zabaw, jakie widziałem. 


I have finally found some peace and rest from the city noise and a touristic crowd. While most of them were spending this lazy Sunday on one of Istambul’s island and the rest were queing for hours to Hagia Sophia and/or The Blue Mosque, I decided to spend this day looking to a nostalgic Bosphorus, from ruins of fortresses Rumeli Hisarı and Anatolu Hisarı - monuments, where less people are coming, because of its distant location and rather bad connections of public transport. 
Two fortresses, situated in two other sides of Bosphorus, that for soldiers and slaves meant many hours of hard work, and sometimes even a death, today are growing green, forgotten by time. Two historical monuments, that are totally different interpretated by 21st century. 
Situated on an European part Rumeli Hisarı kept almost completely. It costs 10 TL to get in and because of the landscape abilities of the place, it’s worth it. It’s also worth to take a risk and as I did, avoid security and climb on one of the places that are not allowed (a wall or a tower), hide there and enjoy personal Bosphorus experience. By contrast anatolian fortress - Anatolu Hisarı - is a shadow of Constantinople, that has got its second life by being included to Istanbul’s urban fabric. Such an amazing example of recycling. I’m kind of jealous for this Lady, that can put her hand into such historical soil when she goes to her garden and for those kids, that (because of an architecture of this place) has one of the most hipster playground I’ve ever seen. 


























środa, 17 września 2014

Lady Gaga Experience



Od samego przyjazdu do Stambułu, co chwilę rzucał mi się w oczy jakiś element promocji koncertu Lady Gagi - billboard, bus, plakat… Bilet kupiłem zaledwie dwa dni przed koncertem. I tak nie sprzedały się wszystkie. Nie martwcie się, nie będę zachwycał się tutaj nad samym koncertem, choć Lady Gaga jest tą gwiazdą POP (na szczęście jedyną), do której mam niesamowitą słabość, a chcę podzielić się z Wami refleksją na temat przebiegu wydarzenia muzycznego w Turcji.
Koncert odbył się na Stadionie ITÜ (Istanbul Technical University), pod gołym niebem! Murawa nie była niczym przykryta (choć nie ukrywajmy, nie była też najlepszej jakości). Od samego przyjazdu, już na stacji metra, można było kupić koszulkę, bandanę, wodę, piwo, chipsy od tureckich handlarzy. Niesamowicie mnie to rozbawiło, gdyż zupełnie się tego nie spodziewałem. Po koncercie było jednak jeszcze lepiej. Sprzedawcy, już wtedy nieco bardziej zdesperowani (w końcu to ostatnie chwile, żeby jeszcze coś sprzedać), zamienili miejsce wyjścia ze stadionu w wielkie targowisko. Krzyki, namowy do kupna koszulek, wody, piwa, jedzenia… Starałem się to sfotografować i choć zdjęcia jakościowo nie wyszły najlepsze - jak na prawdziwym targu czuć było atmosferę pospiechu - mam nadzieję, że oddadzą choć odrobinę tego klimatu. 
Z samego koncertu nie mam za dużo zdjęć. Chociaż tak jak w Europie, i tutaj smartphony zastępują osobiste doświadczenie sztuki, ja byłem pochłonięty doskonałą zabawą, celebrując moją osobistą wolność i wolność Turków oraz przyjezdnych z Bliskiego Wschodu (większość z nich przyleciała specjalnie na koncert). Dla wielu z nich ta wolność była niestety tylko tymczasowa… I właśnie, dlatego zauważyłem jak wielką wartość ma tego typu wydarzenie w miejscach takich jak Turcja, dla ludzi, którzy czują się na co dzień uciskani ze względu na ich wyznanie, kolor skóry, czy seksualność. W Stambule ta ostatnia zdecydowanie święciła wczoraj swój triumf! Setki flag LGBTQ, ludzie manifestujący swoją seksualność i płciowość, zaśpiewane akustycznie „Born This Way” w zwolnionym tempie, niczym hymn… Na samą myśl, mam łzy w oczach. Wczoraj miałem okazję obserwować tysiące pięknych Turków, dumnych z tego, kim są. Część z nich przepięknie ubranych, co widać na poniższych fotografiach!
Warto może dodać na marginesie, że całe szaleństwo odbywało się bez grama alkoholu. Na terenie koncertu nigdzie nie można go było dostać. To rzecz, której jako Europejczycy moglibyśmy się uczyć od Turków. 

Since my arrival to Istanbul, I could have seen many elements of Lady Gaga concert's promotion - billboards, buses, posters… I bought a ticket just few days before the concert. I guess, not all of them have been sold till the very end. Don’t worry! I’m not going to enthuse here about the concert on itself, although Lady Gaga is that Pop Star that I have a weak spot for (thankfully the only one). All I want to share with you is a reflection about how does a big music event look like in Turkey. 
Concert took place on ITÜ  (Istanbul Technical University) and it was outdoor. The pitch wasn’t covered with anything (a quality of grass wasn’t the best neither). The gadgets such as T-shirts, bandanas or water and crisps you could get already in a tube station from Turkish dealers. It really made me laugh. I didn’t expect it at alll. However, it was even better after the concert. Sellers, already more desperate (these were their last moments to sell anything thou), changed a place of exit into a big market place. Yellings, prompting to buy a T-shirts, water, bear, food… I tried to photograph it and although the quality of pictures’s not the best - an atmosphere of rush could have been felt as on a real market - I hope that they show at least some of that. 
I don’t have many picture from the concert itself. Although, here just like in Europe, smarthphones are replacing individual art experiences, I was busy with having fun and celebrating my personal freedom and freedom of many Turkish and people from Middle East (most of them came here especially just for the concert). For many of them, this freedom was unfortunately only temporary… And at this reason, I found what kind of value such entertainments carry in the places like Turkey, where many of people may feel oppressed because of their religion, skin color, origin, or sexuality. This last one was enjoyed yesterday definitely the most! Hundreds of LGBTQ flags, people manifesting their sexuality, and „Born This Way” sang acoustic and slower then usually, just as it was an anthem… I’ve got the tears in my eyes, when I just remind myself about it. Yesterday I had an opportunity to observe thousands of beautiful Turkish, proud of who they are. Some of them dressed up wonderfully, what you can find on the pictures bellow!
It’s worth to add on a different note, that all craziness happened without any alcohol, cause you couldn’t get any in the area of the concert. It’s a kind of the thing that European might learn from Turkish. 






















sobota, 13 września 2014

Exploring cultural differences.

Stambuł pozbawił mnie zmysłów… Nie wiem, co o tym myśleć.

Piękni, stylowi ludzie w Taksim. Nowoczesne metro i tramwaje. Apple funkcjonuje na tureckim rynku zaledwie sześć miesięcy, a nie widziałem dzisiaj tureckiego przechodnia, który używałby jakikolwiek inny telefon niż iphone. Pyszne jedzenie. Baklawa smakuje o wiele lepiej, niż w Europie. Co kawałek stragany ze świeżymi owocami. Cudowne widoki. Ruchliwy i nostalgiczny Bosfor, przepiękne świątynie i uliczki z drewnianymi domami. Ciepło. 
Gorąco. Zimną wodę sprzedają dzieci. Pomagają też w obsłudze biletomatu i z cwanym uśmieszkiem pytają po turecku, czy mogą wziąć lira reszty, który automat wydał. Czasami po prostu żebrzą, skulone z głodu. Obok bezdomnych psów i kotów, których jest mnóstwo. Ciężko się dogadać po angielsku. Wielkość miasta aż przytłacza. Łatwo się zgubić.

I jeszcze nocne turków rozmowy przy whisky… o życiu, dziewczynach, technologii, języku tureckim i nienawiści do prezydenta-dyktatora Erdoğana. I po raz kolejny w ciągu jednego dnia zasłyszane zdanie „To piękne miasto do odwiedzenia, nie do mieszkania”.


Za oknem właśnie słychać ezan, do którego wyją bezpańskie psy…

Istanbul made me thoughtless… I don't know what to think about it all.

Beautiful, fancy people in Taksim. Modern tube and trams. Apple exists on turkish market just 6 months and I didn’t see any Turkish passing by with other mobile then iPhone. Delicious food. Baklava tastes much better then in Europe. Every few meters fruit stands. Wonderful landscapes. Busy and nostalgic Bosporos, beautiful chapels and streets with wooden houses. Warm.

Hot. Cold water is sold by children. They also help with buying ticket, asking with a sly smile if they can get a change, that automat gave you back. Sometimes they just beg, lying curled up on the street. Next to many homeless dogs and cats. It’s hard to speak English. Size of the city overwhelms. It’s easy to get lost. 

And those late-night turkish chats… about life, girls, technology, turkish language and hate to president-dictator Erdoğan. And then this sentence, heard already for a next time that day „This is a beautiful city to visit, but no to live”.

Outside the window I can hear stray dogs howling to an ezan…